piątek, 18 kwietnia 2014

Przebiec życie

Zmęczenie... napięcie w udach, tyłku, czuję, że nawet brzuch skacze. Ciężko złapać oddech, pot się ze mnie leje. Mam wrażenie, że w płuca wbijają mi się małe, złośliwe igiełki.
Ale nie przestaję. Biegnę ciągle, z każdym metrem mam coraz większą satysfakcję.Wydzielają się endorfiny. Niech ktokolwiek odważy się za mnie zaśmiać, zadrwić. Pokażę mu odpowiednim palcem, co ma ze sobą zrobić.
Dałam radę! 40 minut biegania za mną! Było lepiej niż wczoraj, bo moje bieganie to na razie coś w rodzaju marszobiegu. Biegnę kilka minut, a potem jedną- dwie maszeruję. Trening interwałowy, tak to się chyba nazywa. Zdecydowanie przebiegłam dziś więcej niż wczoraj.
Wróciłam do domu pijana zmęczeniem i szczęściem.
Dzisiejszy bilans dość mały, bo dzień iście szalony- cały na zakupach. Nie miałam czasu nawet pomyśleć o głodzie. I jestem z siebie dumna, że pomimo zmęczenia, poszłam potem biegać.
Zjadłam:
owsianka-200 kcal
szklanka mleka- 100 kcal
gotowana ryba (duża porcja)- 350 kcal
2 marchewki- 60 kcal
serek wiejski- 160 kcal.
870 kcal. Spokojnie mogłam sobie pozwolić na 1000-1100, ale tak wyszło. Były to jednak "dobre kalorie", więc dzień zaliczam bardzo na plus :)

Co do jedzenia w Święta, daję sobie limit 1400 kcal w 1 dzień, w drugi-1300. Ale jestem dość optymistycznie nastawiona, bo mama robi babkę cytrynową, której nienawidzę. Z pozostałymi ciastami będzie trochę ciężej, ale planuję działać w myśl zasady- 1 kawałek mnie nie zabije. Mam nadzieję, że będę umiała poprzestać na jednym... Może nawet nie będę jeść ich wcale, by nie ryzykować powrotu mii. Nadal się tego boję.
Ojciec od 3 dni trzeźwy- poprawiło mi to nastrój. Zaczęłam jednak ostatnio podchodzić do życia z dystansem. Mam coraz bardziej gdzieś co o mnie myślą, powoli przestaję żyć problemami innych.
Red Queen- dzięki za przypomnienie :) I w ogóle bardzo dziękuję za miłe komentarze, bardzo :)
I na koniec nieco motywacji (ta o zombie mnie rozwaliła);





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz